piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział VII

Patrzyli sobie w oczy. Hermiona była zła na niego, już nie na Draconaza ten wybryk. To on był winnym łez, które obficie kapały z jej brązowych oczu tamtego pamiętnego dnia. Zrozumiała postępowanie Dracona; bronił swój honor. Miał żonę, więc nie mógł pozwolić jej na randez-vous. Ale dlaczego on tak postąpił? Dlaczego Toby nie powiedział, że nie jest już zainteresowany, tylko wyzbył się jej w tak nieodpowiedni sposób?
Hermiona cicho westchnęła.
-Możesz mi wyjaśnić –powiedziała przez zaciśnięte zęby – tamtą sytuację?
-Powiem to, co mam do powiedzenia. I wytłumaczę. –Powiedział spokojnie. –Szukam trwałych związków, nie interesuję mnie przelotne romansiki, szczególnie z mężatkami. Nie mam pojęcia, co sobie wyobrażałaś – odwrócił się z wielką ochotą wyzbycia się jej. Miał odejść, lecz zatrzymał go jej głos.
-Mieliśmy kryzys. –Wyjaśniła, zakładając ręce na piersi.
-To nie oznacza, że od razu masz szukać zastępczego chłopaka.
-Ale to TY podszedłeś do mnie pierwszy. Szczerze powiedziawszy, nie miałam ochoty na żaden flirt, podryw. Potem, to TY zadzwoniłeś, z prośbą o spotkanie, nie ja. – Powiedziała, dźgając go w pierś.
-Ale się zgodziłaś!
-A miałam wybór? Znam takich jak ty. Jak raz odmówię, to zadzwonisz ponownie.
-Znasz takich jak ja, ale nie znasz mnie.
-To nie jest wytłumaczenie na twój występ w moim mieszkaniu.
-Twój mąż powiedział jasno, że mam dać Ci spokój, bo jesteś zajęta, rozumiesz?! Gdybym chciał, walczyłbym o Ciebie, ale po co? Nie miałbym szans. W końcu jesteś mężatką. – Powiedział, kładąc nacisk na słowo „mężatka”. Spojrzała na niego z wyrzutem.
-Nie znasz mojej sytuacji. Nie oceniaj mnie. Wina leży po obydwu stronach, ale wiedz, że jestem zła, bo przez Ciebie ryczałam całą noc.
-Przykro mi.-Wzruszył ramionami. –Było powiedzieć, że nie jesteś zainteresowana, nie byłoby tego całego teatru.
-Nie mów mi, że to moja wina.
-Nie ma sensu ta rozmowa.-Machnął ręką, a  na jego twarzy pojawił się grymas. Powiedział ciche pożegnanie i poszedł. Właśnie na przystanek podjechał autobus, a po otwarciu drzwi, Toby wsiadł do niego, nie zerkając na Hermionę.  A po jej dobrym humorze nie było ani śladu. Wiedząc, że Draco się martwi skierowała się do sklepu po potrzebne zakupy.



-Cześć – przywitał się Draco patrząc na żonę, która właśnie wniosła do domu dwie duże torby. – Pomóc Ci? –zaoferował swoją pomoc.
-Weź tą  torbę– poradziła Hermiona, pokazując mu torbę w lewej ręce. Draco wziął ją i położył na blacie. Draco zauważył jej grymas.
-Coś się stało? Coś robię źle?
-Dlaczego? – zapytała Hermiona, nie wiedząc o co może mu chodzić. Spotkanie z Tobym nie chciało jej wyjść z głowy.
-Masz nieprzyjemną minę. – Założył ręce na biodra.
-Nie, nie chodzi o Ciebie. Głodny?
-I to jak – stwierdził, zerkając na zawartość toreb.


Następnego dnia zmęczony blondyn przechodził po pracy obok skrzynki pocztowej, odruchowo na nią spoglądając. Listonosz widocznie miał dla małżeństwa mnóstwo poczty, bo po wyjęciu Draco mógł ułożyć z tych wszystkich kopert mały stos. Żaden list nie wywarł na  blondynie dużego wrażenia, większość to były rachunki. Przeglądając kolejne, białe koperty, w końcu natknął się na coś, co widocznie różniło się od całej poczty, będące umieszczone w kopercie z napisem „zaproszenie”. Wyjąwszy zawartość, z jego ust wyrwało się ciche „wow”. Biało-czarna kartka, z dodatkami koloru fioletowego przedstawiały zaproszenie na jakąś uroczystość w jego firmie. Rzucając okiem na treść zawartą w zaproszeniu, prędko ruszył do domu, natykając się w drzwiach na Hermionę, która przywitała go z uśmiechem na ustach.
– Cześć, jak było w pracy? – zapytała jak co dzień. – Ja wróciłam niedawno, właśnie szykuję nam coś do jedzenia. –Poinformowała Dracona. Nie dała mu całusa, nie przytuliła go. By odbudować to małżeństwo potrzeba było mnóstwo czasu. Blondyn chciał być cierpliwy, ale nie zawsze potrafił. Z trudem hamował się, by nie wycisnąć na jej ustach pożądanego, długiego pocałunku.
-Normalnie – powiedział, siadając na blacie w kuchni, na co Hermiona go skarciła. –Niedługo ślub Ginny i Harrego– odparł, siadając tym razem po prostu na krześle.
-Muszę kupić sukienkę – jęknęła Miona. –Miałbyś ochotę ze mną pójść?
-Na zakupy? – zapytał – Z tobą? Nie, dzięki.
-Nie przesadzaj, nie jest ze mną źle. Parę godzin i po sprawie.- Machnęła ręką Miona.
-Ostatnio też tak było… „Wyjdziemy na godzinę na zakupy i prędko wrócimy”. I co? Spędziliśmy w galerii cały dzień, bo zawsze jak kierowaliśmy się do wyjścia, to ty zawsze coś musiałaś wypatrzeć na wystawie i byłem zmuszony wejść z Tobądo sklepu. Tak jedna godzina zamieniła się w pięć. –Pokręcił głową. Hermiona odebrała to z uśmiechem na ustach.
-Mi się podobało– skwitowała.– Odebrałeś pocztę?
Pokiwał twierdząco głową, patrząc ze znudzeniem jak Hermiona przegląda poszczególne koperty.
-Rachunki, same rachunki.
Dopiero teraz blondyn zorientował się, że w dłoni ciągle trzyma zaproszenie.
-Wiesz… miałam dzisiaj trudną klientkę. Ciągle próbowałam z nią rozmawiać o tym, o czym powinnam, w końcu jestem doradcą biznesowym – zaczęła opowieść.
-Hermiona…-zaczałDraco, Hermiona jednak zignorowała to.
-A ona ciągle gadała o swojej rodzinie, czym zajmuje się mąż, opowiadała nawet o jej kotach. Myślę sobie, o mój boże, kiedy ona skończy paplać? – urwała, patrząc kątem oka na Dracona, który się na nią patrzył. – Coś się stało? –spytała niepewnie.
-Dostałem awans, z okazji tego organizują przyjęcie.
-Na twoją cześć? – zapytała zachwycona Hermiona, siadając naprzeciw niego, wpatrując się w niego. –To świetnie!
-Pójdziesz ze mną?
Pstryknęła go w nos.
-A to nie należy do moich obowiązków?
-Być może – uśmiechnął się i wziął precelka. –No to jak?
-Pójdę- zapewniła go. – Jak sobie radzisz na nowej posadzie?
-Ujdzie. Kiedy obiad?- zapytał, zmieniając nagle temat.
-Zaraz.


Hermiona zawzięcie czytała książkę, całkowicie ignorując otoczenie. Dzwoniąca komórka, się jednak okropnie nachalna, bo ktoś, kto dzwonił, nie zamierzał odpuścić. Nie patrząc nawet, kto się tak dobija do brązowowłosej, wcisnęła zieloną słuchawkę.
-Cześć kochanie! – krzyknęła jej mama, pani Rose. – Nie mogłam się do Ciebie dodzwonić.
-Cześć, mamo –przywitała się, dalej śledząc linijki tekstu w książce. Pogubiła się jednak przez tą rozmowę; nie rozumiała już czytanego tekstu. Zamknęła książkę z cichym trzaskiem. – Czemu dzwonisz?
-Stęskniłam się za córką, a co! Nie dzwoniłaś już od wielu dni- powiedziała Rose, a jej niezadowolenie można było wyczuć nawet przez telefon. Hermiona grzecznie przeprosiła, tłumacząc się małą ilością czasu i zapewniając, że wszystko u niej dobrze.
-Co powiesz na wspólne zakupy? – zaproponowała mama Hermiony. – Tak we dwie. Tylko ty i ja. Matka z córką.
-Chętnie. Właśnie miałam się wybierać do galerii. – odpowiedziała znudzona Hermiona. Nie chciała sama iść na zakupy, w poszukiwaniu sukienki. A że mama chciała się spotkać, to czemu nie można tego połączyć?Miona usłyszała jeszcze jakieś krzyki, to zapewne jej tata coś chciał od mamy.
-Muszę kończyć, kochanie. Wpadnę przed zakupami po Ciebie wypijemy jeszcze kawę, byśmy miały energię. Jesteśmy umówione jutro, pa! – krzyknęła i nie czekając na pożegnanie ze strony córki, prędko się rozłączyła. Widocznie Greg, jej tata  miał do niej pilną sprawę.
-Pa, kocham Cię– mruknęła, już bardziej do siebie.Oparła się łokciem o stół, już nie mając ochoty na powrót do świata książki, zaczęła rozmyślać o jej przyjaciółce. Cieszyła się bowiem razem z nią z jej szczęścia; ślub to w końcu niepowtarzalna okazja. Hermiona parę lat temu, także się z tego cieszyła.
-Z kim rozmawiałaś?- zapytał Draco, który właśnie wyszedł z sypialni w samych spodniach.
-Z mamą –odpowiedziała krótko, otwierając książkę i udając, że czyta, myślami bowiem była jednak zupełnie gdzie indziej.
-Powiedziałaś „kocham Cię”, odpowiedziała: „zostańmy przyjaciółmi”?- odparł rozbawiony, opierając się o blat kuchenny.
-Draco! – skarciła go. Blondyn podniósł ręce w obronnym geście, robiąc niewinną minę.
-Przepraszam – powiedział szczerze – ale nie mogłem się opanować.
-Ja bym się nie śmiała. Mamusia jutro przyjeżdża.
Draconowi zrzedła mina.
-No… dobrze – powiedział niepewnie. Każdy jednak, ilustrującjego minę byłbyświadomy, że jego słowa nie były do końca szczere. Obawiał się wszystkich uścisków i całusów Rose.