Położyła
się na sofie, zmęczona powoli zamykając oczy. Miała plany na wieczór, więc
usilnie próbowała nie zasnąć, jednak się to nie udało; po chwili już odpłynęła
w niebyt. Kosmyk włosów opadł na jej twarz.
Blondyn
wyszedł z sypialni, od razu kierując swój wzrok na kobietę. Podszedł do sofy i
kucnął tuż obok niej, odsuwając zabłąkany kosmyk z jej twarzy, jednocześnie
szepcąc:
– Oj,
biedna, zmęczyłaś się pewnie. Zaniosę cię do sypialni, bo przez tę sofę obudzisz
się z bólem kręgosłupa.
Wziął ją
na ręce; w tej chwili była taka niewinna, spokojna.
– Dlaczego
ty nie możesz być zawsze taka? – jęknął. – Tylko musisz kłapać tym jęzorem i
wszystko psuć.
Otworzył
drzwi sypialni jednym kopniakiem jak prawdziwy mężczyzna i wmaszerował do
środka. Podniósł kołdrę, jednocześnie wsuwając tam ciało bezwładnej Hermiony.
Zdziwiony swoim zachowaniem pocałował ją jeszcze w czoło i wyszedł.
Dopiero za
którymś razem całkowicie otworzyła oczy. Prawda jeszcze nie do końca do niej
dotarła, więc leżała na plecach, wpatrując się w jeden punkt w suficie. Nagle
sobie przypomniała istotną rzecz – kładła się na sofie, w salonie! Skąd ona się do licha tutaj wzięła?! Wstała
prędko, jednocześnie wygładzając pomięte ubrania, i weszła do dużego pokoju,
który – o dziwo – był pusty. Malfoy widocznie wyszedł. To dobrze. Skierowała
się ponownie do sypialni, by się przebrać. Ta noc należała do niej.
Ginny wesoło gawędziła z Harrym, siedząc przy stole i wzrokiem pilnując kuchenkę. Właśnie przygotowywała kolację dla swojego przyszłego męża - pobierali się za dwa tygodnie. Rudowłosa zamyśliła się jednak na chwilę. Przecież zaproszenie na ślub dostała i Hermiona, i Draco, więc oboje znajdą się na weselu. Jak to będzie? Jej rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi, więc uprzednio uśmiechając się do Dracona podeszła pod nie i je otworzyła.
-Hermiona?
-Cześć, kochana!
Ginny przełknęła głośno ślinę. Cisza, jaka nastała była krępująca i wprost nie do zniesienia. Ale Ginny nie wiedziała, jak delikatnie zapytać się o sprawę rozwodową...
-Chyba wiem, o czym myślisz - powiedziała cicho pani Malfoy. -Nie dostałam rozwodu. Dalej jestem żoną tego dupka, kretyna...
-Poczekaj! Czy to są synonimy od słowa "mąż"? Hermiona, nie zapominaj, że za dwa tygodnie wychodzę za mąż!
-Wybacz, ale nie mam ochoty na żarty.
-Przepraszam - burknęła. -Wejdziesz?
-Tak naprawdę pomyślałam, że się gdzieś wybierzemy. No wiesz, damskie spotkanie, jakieś zakupy, albo tańce...
Właśnie do holu wszedł Harry.
-Cześć, Hermiono - przywitał się. - Wychodzicie gdzieś?
-Myślałam nad tym, żeby porwać twoją kobietę na miasto. Potrzebuję teraz jej do pogaduszek przy winie.
-Ja też się będę zbierał - stwierdził, biorąc kurtkę z wieszaka.
-A co z kolacją? - wtrąciła się Ginny.
-Innym razem - mruknął, całując ją w usta. - Dobrze się bawcie, moje kobiety! - I wyszedł. Hermiona tylko spojrzała nieśmiało na Rudą i lekko się uśmiechnęła. Ginny podeszła pod kuchenkę, wyłączyła gaz i pociągnęła Hermionę za rękę, by przygotować się na wieczór.
-Hermiona?
-Cześć, kochana!
Ginny przełknęła głośno ślinę. Cisza, jaka nastała była krępująca i wprost nie do zniesienia. Ale Ginny nie wiedziała, jak delikatnie zapytać się o sprawę rozwodową...
-Chyba wiem, o czym myślisz - powiedziała cicho pani Malfoy. -Nie dostałam rozwodu. Dalej jestem żoną tego dupka, kretyna...
-Poczekaj! Czy to są synonimy od słowa "mąż"? Hermiona, nie zapominaj, że za dwa tygodnie wychodzę za mąż!
-Wybacz, ale nie mam ochoty na żarty.
-Przepraszam - burknęła. -Wejdziesz?
-Tak naprawdę pomyślałam, że się gdzieś wybierzemy. No wiesz, damskie spotkanie, jakieś zakupy, albo tańce...
Właśnie do holu wszedł Harry.
-Cześć, Hermiono - przywitał się. - Wychodzicie gdzieś?
-Myślałam nad tym, żeby porwać twoją kobietę na miasto. Potrzebuję teraz jej do pogaduszek przy winie.
-Ja też się będę zbierał - stwierdził, biorąc kurtkę z wieszaka.
-A co z kolacją? - wtrąciła się Ginny.
-Innym razem - mruknął, całując ją w usta. - Dobrze się bawcie, moje kobiety! - I wyszedł. Hermiona tylko spojrzała nieśmiało na Rudą i lekko się uśmiechnęła. Ginny podeszła pod kuchenkę, wyłączyła gaz i pociągnęła Hermionę za rękę, by przygotować się na wieczór.
Przyszły w doskonałych humorach; tańce, zabawy... to to, czego obie potrzebują w tym momencie. Usiadły na skórzanej sofie, zdejmując swoje torebki.
-No to co, opowiesz mi, co się dzisiaj działo?
Hermiona
wzruszyła ramionami i odpowiedziała:
-Zapewniam cię, że nie chciałabyś przez to przechodzić. Chciałam mieć to za sobą, ale finał tego jest taki, że dalej mam męża i siedzę w niezłym bagnie. Czy tylko ja mam takie szczęście?
-Ale dlaczego poprosiłaś go o rozwód? Byliście taką fajną parą!
Hermiona podniosła brew do góry.
-No co? - mruknęła zabawnie Ginny. - Draco ma takie piękne, zadbane włosy, szare oczy...
-To się z nim ożeń, jak ci się podoba.
-Obawiam się, że jest zajęty. Poza tym jego ojciec jest bogaty, ma wielki dom i ma piękny uśmiech...
-Jego ojciec?
-Nie... fuj!
Hermiona nie mogła się nie zaśmiać. Miała rację; nic nie leczy zranionego serca jak paplanina porządnej przyjaciółki!
-Zapewniam cię, że nie chciałabyś przez to przechodzić. Chciałam mieć to za sobą, ale finał tego jest taki, że dalej mam męża i siedzę w niezłym bagnie. Czy tylko ja mam takie szczęście?
-Ale dlaczego poprosiłaś go o rozwód? Byliście taką fajną parą!
Hermiona podniosła brew do góry.
-No co? - mruknęła zabawnie Ginny. - Draco ma takie piękne, zadbane włosy, szare oczy...
-To się z nim ożeń, jak ci się podoba.
-Obawiam się, że jest zajęty. Poza tym jego ojciec jest bogaty, ma wielki dom i ma piękny uśmiech...
-Jego ojciec?
-Nie... fuj!
Hermiona nie mogła się nie zaśmiać. Miała rację; nic nie leczy zranionego serca jak paplanina porządnej przyjaciółki!
-Idę zamówić jakiegoś drinka..
-W porządku.
Ginny
odwróciła się i ruszyła zdecydowanym krokiem w stronę baru,
zaś Hermiona patrzyła co się dzieje na parkiecie. Wystukując nogą na podłodze rytm
piosenki, która właśnie leciała, napotkała wzrok czarnowłosego, przystojnego
pana. Uśmiechnęła się do niego zachęcająco, lecz zaraz na jej ustach pojawił
się grymas niezadowolenia, gdywyczuła zapach alkoholu. Odwróciła się lekko i
dostrzegła obok siebie ledwo stojącego na nogach pijanego człowieka. Rzucił się
na sofę obok niej, próbując położyć rękę na jej ramieniu, na co ona wywróciła
oczami i błyskawicznie ją strąciła, jednocześnie się odsuwając. Ten, niezniechęcony
postawą kobiety, zagadał do niej, nieco sepleniąc.
– Hej,
piękna – powiedział, a jego oczy powędrowały w stronę głębokiego dekoltu
Hermiony. – Bolało, jak spadałaś z nieba?
– A ciebie?
– rzuciła, wstając już ze swojego miejsca. – Bo chyba upadłeś na głowę.
Mówiąc to,
prędko rzuciła się do baru. Swoją przyjaciółkę już dawno straciła z oczu, więc
zamówiła drinka, kątem oka widząc, jak ochrona wyrzuca zza drzwi tego
pijanego człowieka. Coś krzyczał, ale muzyka dudniąca w klubie kompletnie go
zagłuszyła, więc mogłatylko zobaczyć jego szeroko otwierające się wargi.
Po raz drugi dziś napotkała wzrok zbliżającego się do
niej bruneta.... No nie, pomyślała, czy ja mam
na czole wypisane tłustym drukiem, że szukam faceta? W ciągu kilku minut została dostrzeżona
przez już kilku osobników! Mimo wszystko zdobyła się na uśmiechnięcie do chłopaka,
który zaraz usiadł obok niej.
– Był
nachalny? –zaczął swoje flirty.
– Odrobinę.
– Och, to było widać! - Zaśmiał się,
wpatrując się ciągle w oczy kobiety. – Co mu powiedziałaś, że miał taką
głupkowatą minę?
– Nic
wartego uwagi – odparła dumnie Hermiona, zakładając kosmyk włosów za ucho.– Po
prostu nie byłam zainteresowana.
Upiła
kolejny łyk drinka. Nie miała pojęcia, który temat rozmowy podjąć. Czując na
sobie spojrzenie nowoprzybyłego, wbiła wzrok w półkę z napojami alkoholowymi
znajdującymi się za drewnianym blatem barmańskim. Kiedy miała już dość
irytującego spojrzenia, wciąż zawieszonego na niej, niemalże natrętnego,
spokojnie, bez nerwów dopiła swój napój, układając w głowie plan uniknięcia
kontynuacji tej bezsensownej rozmowy.
– Pójdę
poszukać swojej przyjaciółki.
W tej
chwili złapał ją za nadgarstek. Zabolało; miał mocny uścisk.
– Zatańcz
ze mną. – Widząc jej wahanie, dodał: – Jeden raz.
Tak jak
Hermiona sądziła, po pierwszym tańcu nastąpił drugi, a po tym jeszcze następny.
Już dawno temu straciła Ginny z oczu, lecz nie przejmowała się tym zbytnio.
Niech dziewczyna się zabawi, oby tylko nie zrobiła jakiegoś głupstwa. Mijała
jedna godzina, a po niej dwie następne, a Hermiona coraz lepiej się bawiła.
Odkryła, że życie mężatki nie musi być nudne, pomijając fakt, że jest się w separacji
z mężem. Dała się ponieść emocjom, dopóki przed oczami nie pojawiła się jej
rudowłosa przyjaciółka, machająca do niej
wesoło.
– Muszę
iść – krzyknęła głośno, by się przebić przez głośną muzykę. – Dzięki za dobrą
zabawę.
– Może ją
kiedyś powtórzymy? – zapytał, nie musząc krzyczeć, bo właśnie nastała cisza
przed nowym utworem. – Dasz mi swój numer telefonu? – zapytał z nadzieją.
Hermiona zastanowiła
się nad tympoważnie. Nie będzie zaczynać nowego związku, skoro jeszcze nie
zakończyła jednego. Ponadto nie ma zamiaru w nic się na razie angażować.
Pomyślała nawet, by dać mu fałszywy numer, by mężczyzna się od niej odczepił,
ale to byłoby nie na miejscu. W ostateczności zapisała mu na dłoni swój
numer, mając nadzieję, że nie przyjdzie mu ochota na dzwonienie do niej.
Obawiała
się, że będzie miała kłopoty, gdy tylko przekroczy próg domu. Musi się
zachowywać cicho...