„Kiedy rankiem budzę się,
kiedy wstaje nowy dzień,
myśli moje Tobą brzmią,
Słońce powoli
wychodziło znad widnokręgu, powodując, że jego promienie docierały do przeróżnych zakamarków domu, oświetlając je. Chmury,
które tak szybko płynęły, raz po raz przysłaniając słońce, wyglądały na
deszczowe. Brązowe oczy właśnie wyłoniły się spod ciężkich powiek, a
rzeczywistość powracała do głowy Hermiony. Wstała, czując, że ktoś leży obok
niej. Draco. Spał w najlepsze, rozłożony na całej połowie łóżka. Powoli, by nie
zbudzić małżonka, brązowowłosa kierując się do kuchni. Gdy już do niej weszła, otworzyła lodówkę, wyjmując z niej gazowany napój. Upiła łyk. Poczuła się, jakby fala
lodu spływała po jej ciele w te upalne dni. To był raj na ziemi. Wzięła kolejny
łyk kolorowego napoju, rozkoszując się jego smakiem i chłodem. Podeszła pod
ścianę i oparła o nią tył głowy. Nogę ugięła w kolanie, kładąc na ścianierównieżstopę.
Rozkoszną ciszę
przerwało nagle wejście pewnego blond osobnika.
-Jak się spało? – zapytał, z wielkim
uśmiechem na twarzy – bo mi doskonale.
Co mu się stało?, pomyślała
Hermiona. Jest taki wesoły, radosny, a po jego zdenerwowaniu nie został nawet
ślad. Patrzyła na niego spod przymrużonych powiek, marszcząc brwi. Była
zdziwiona i zaskoczona.
-D…dobrze. – Zająkała się. Dalej nie
potrafiła wyjaśnić tej całej zaistniałej sytuacji.
Ich skromny dialog
został przerwany przez dźwięk dzwoniącego telefonu, który roznosił się po całym
mieszkaniu.
-To twój telefon – upomniał się Draco – odbierz.
Hermiona jednak
buszowała już w lodówce, nie mając ani zamiaru, ani ochoty szukać dzwoniącej
komórki.
-Zobacz kto to. – Powiedziała, nie będąc
pewną, czy pozwolić mu na zaglądanie do jej telefonu.
Miała rację. Jej małżonek bowiem, widząc, że
numer jest nieznany, postanowił odebrać komórkę.
-Halo? – zapytał.
-Cześć – powiedział gruby głos mężczyzny,
który nawet się nie zorientował, że odebrał jakiś facet- pamiętasz mnie?
Poznaliśmy się w klubie.
No tak! Mógł przewidzieć, Hermiony nie
było jednej nocy, a już zdążyła porozdawać swój numer. Czy naprawdę ta kobieta
zapomina, że wciąż ma męża? Nie zdążył jednak odpowiedzieć, ponieważ Hermiona, miażdżąc go wzrokiem, odebrała
komórkę i pobiegła do sypialni.
-Halo?
-Cześć –powiedział ktoś – pamiętasz mnie? Jestem tym brunetem z klubu.
-Ah, tak… - powiedziała lekko
zawstydzona. Nawet nie znała jego imienia – czemu dzwonisz?
-Pomyślałem o jakimś spotkaniu. Co ty na
to?
-Noo…-powiedziała
niezdecydowana – nie wiem.
Była niezdecydowana. Nie miała ochoty się
z nim spotkać, ale z drugiej strony będzie czuła się winna, jeśli odmówi.
Jeszcze Draco… z pewnością będzie żądał wyjaśnień. Tysiące myśli wirowało jej
po głowie.
-Jedno spotkanie. – poprosił.
-No dobrze. Ale gdzie? Chyba zapowiada
się na deszcz.
-Może …
Hermiona uknuła plan. Paskudny plan.
-Przyjdź po mnie – powiedziała
zdecydowanie. – coś się wymyśli – dopowiedziała, podając mu adres.*
Zbliżała się godzina
osiemnasta, a ona właśnie ubierała się w skromną sukienkę sięgającą do kolan.
Nie łatwo było powiadomić Dracona o tym spotkaniu. Trudniejsze jednak było
przekonanie go, że to tylko kolega. Draco jednak pozostaje jej mężem, więc
zasady jakieś muszą być, a Hermiona postanowiła ich nie łamać. Założyła na nogi
czarne, wysokie szpilki i podeszła do lustra wybrać biżuterię. Przymierzała
naszyjnik, patrząc, jakby się w nim prezentowała, kiedy usłyszała dzwonek do
drzwi.
To on, przeszło jej
przez myśl. Nie myliła się. Był ubrany elegancko, w dżinsy i dopasowaną zieloną koszulę, a jego perfumy były tak
intensywne, że zachciało się kichać.
-Wejdź – zaprosiła go gestem ręki –
napijesz się czegoś?
Grzecznie podziękował.
-Daj mi minutkę, pójdę do sypialni na
małą chwilę i wychodzimy.
-Okej. Poczekam.
-Rozgość się.
Hermiona popędziła do pokoju, stukając
szpilkami o panele. Już zarazmiała wyjść na
przyjacielskie spotkanie i miała zamiar bawić
się doskonale. Nie wiedziała jednak, że ktośnieco pokrzyżuje jejplany. Fakt
faktem pozostawało, że Hermiona ma męża,
któremu ta sprawa się nie spodobała.
-Cześć – przywitał się Draco, podając
rękę przybyszowi. – Draco jestem.
-Toby. – odwzajemnił uścisk ręki. – A ty
jesteś…? Współlokatorem?
-Współlokatorem? – prychnął. – Mężem!
-To… ona… - zająkał się – ma męża?
-Nie powiedziała ci? – westchnął Draco –
ta nasza mała Hermionka lubi wszystko komplikować.*
-Ah, tak, faktycznie – powiedział
zupełnie zdezorientowany Toby.
-Powiem ci jeszcze coś. Trzymaj się od
niej z daleka. Nie radzę ci nigdzie z nią wychodzić.
Toby miał wielką ochotę odpyskować. Ale
po co mu to było? Ona miała męża; była zajęta,
więc nie mogła pozwolić sobie na randki. Zapewne wytłumaczyła sobie i przy
okazji jemu, że jest to przyjacielskie spotkanie. Pokiwał głową na znak
pogodzenia się z faktem o Hermionie, która już była mężatką.
-Poczekaj tu – doradził Draco – i powiedz
jej, że nie możesz nigdzie wyjść.
-Co ja mam jej powiedzieć?! Przepraszam cię,
ale twój mąż właśnie powiedział mi, że jesteś mężatką i kazał się stąd wynosić? – powiedział, nie kryjąc
złości.
-Wymyśl coś – wzruszył ramionami – dobrze
Ci radzę.*
W tej właśnie chwili z pokoju wyszła
rozpromieniona Hermiona.
-To co, idziemy? – zapytała, dając mu
pstryczka w nos.
-Wiesz… na trzeźwo byłaś ładniejsza.
I wyszedł, kątem oka obserwując zadowoloną
minę Dracona. Blondyn uniósł kciukdo góry, nie kryjąc uśmieszku. Hermiona zaś
załamana siadła na sofie, tępo wpatrując się w jeden punkt.
-To twoja wina – wyszeptała załamana.- to
tylko twoja i wyłącznie twoja wina.
-Trochę – wzruszył kolejny raz ramionami
– Hermiono, przecież on miał więcej urody niż rozumu.
-No i co z tego? – wybuchnęła. – Czy ty
wszystko musisz psuć?
-Psuć? – wstał z fotela – po prostu Cię
ratuję.
-Od czego?! Od naprawienia sobie życia?!
– wykrzyknęła mu prosto w twarz, a on poczuł, jak grunt się pod nim zapada.
Ona odeszła, zapewne płakała; była okropnie
zła na niego. On natomiast posmutniał; jej słowa zabolały go jak jeszcze nigdy.
Kochał ją, to fakt. Szkoda tylko, że to uczucie nie jest odwzajemnione,
pomyślał i ukrył twarz w dłoniach.
Draco nie mógł znaleźć sobie miejsca. Do
sypialni pójść nie chciał; przynajmniej nie dziś. Chciał pozostawić ją na tę
noc samą, by mogła sobie wszystko spokojnie przemyśleć. On sam prześpi się na
kanapie. Mógłby ją pocieszyć, ale to on jest sprawcą tych łez. Mógłby pójść i
przeprosić; ale jest jeszcze zła na niego, więc przeprosin nie przyjmie. Mógłby
pójść i wytłumaczyć, że zrobił to dla jej dobra; ona jednak mu nie uwierzy.
Mimo późnej pory nie mógł spać, wędrował za to po pokoju i próbował spać to na
kanapie, to na podłodze. Włączył telewizor, by zabić czas i nudę, jednak nie
sądził, że wcześniejsza rozmowa będzie go tak dobijać. Przez cały czas,
niemalże bez przerwy myślał o ich przejmującym dialogu, który sprawił nagle, że
Draco poczuł się jak śmieć. Przed oczami miał załamaną Hermionę, która była
bliska wybuchu płaczu; w jej oczach iskrzyły się łzy, które zapragnęły wydostać
się na zewnątrz. Bransoletka, którą gwałtownie zdjęła po odejściu jej
znajomego, dalej leżała na stoliku do kawy.Wziął ją do ręki i przyglądał się
kryształkom osadzonym na niej. Czuł się załamany i zły. Na siebie, tylko na
siebie. Zapragnął teraz, w tej chwili, wszystko naprawić. Jednak nie mógł sprostować
błędu, którego tak bardzo żałował, błędu, który nie pozwolił mu spać tej nocy.
Draco przeczekał do rana, tuląc się do
poduszki, a zamyślone oczy utkwił w ścianę przed nim. Dawno nie czuł się tak
podle, jak teraz.
Hermionaczuła się upokorzona. Gorzkie
łzy, spływające po jej policzkach znikały w materiale poduszki, który stawał
się powoli niebezpiecznie mokry. Łkała długi czas i mimo wielkiej ilości
wylanych łez nie potrafiła już przestać płakać. Była zła na swojego małżonka za
to, co miało miejsce kilka godzin wcześniej. Dalej ubrana w sukienkę i szpilki,
nie mając ochoty ani siły na przebranie się, leżała w łóżku, tuląc się do
poduszki, jakby chciała znaleźć w niej oparcie. Pragnęła zadzwonić do Ginny,
wyżalić się, powiedzieć, co ją dręczy, ale był przecież środek nocy. Nie może
dzwonić o takiej godzinie do nikogo i zakłócać spokój, czyż nie? Bezsilnie
patrzyła raz po raz na zegarek, żałując, że czas tak leci wolno. Była zła na
Draco, zdenerwowana i wkurzona, ale i wdzięczna, za to, że nie przyszedł do
niej i nie przepraszał jej, ani nic nie zapragnął się tłumaczyć z tej okropnej
chwili, gdy gość wyszedł z ich domu, obrażając Hermionę. Zawyła z rozpaczy
ponownie, gdy wszystkie obrazy znów pojawiły się w jej głowie. Tej nocy nie
zaśnie; to pewne. Ale musi jutro wstać do pracy, podobnie jak Draco. Z
pewnością zobaczą się w kuchni. Jak to będzie wyglądać? Czas pokaże.