piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział IV

„Kiedy rankiem budzę się, 
kiedy wstaje nowy dzień, 
myśli moje Tobą brzmią, 
złe nastroje idą w cień”

Słońce powoli wychodziło znad widnokręgu, powodując, że jego promienie docierały do przeróżnych zakamarków domu, oświetlając je. Chmury, które tak szybko płynęły, raz po raz przysłaniając słońce, wyglądały na deszczowe. Brązowe oczy właśnie wyłoniły się spod ciężkich powiek, a rzeczywistość powracała do głowy Hermiony. Wstała, czując, że ktoś leży obok niej. Draco. Spał w najlepsze, rozłożony na całej połowie łóżka. Powoli, by nie zbudzić małżonka, brązowowłosa kierując się do kuchni. Gdy już do niej weszła, otworzyła lodówkę, wyjmując z niej gazowany napój. Upiła łyk. Poczuła się, jakby fala lodu spływała po jej ciele w te upalne dni. To był raj na ziemi. Wzięła kolejny łyk kolorowego napoju, rozkoszując się jego smakiem i chłodem. Podeszła pod ścianę i oparła o nią tył głowy. Nogę ugięła w kolanie, kładąc na ścianierównieżstopę.
Rozkoszną ciszę przerwało nagle wejście pewnego blond osobnika.
-Jak się spało? – zapytał, z wielkim uśmiechem na twarzy – bo mi doskonale.
Co mu się stało?, pomyślała Hermiona. Jest taki wesoły, radosny, a po jego zdenerwowaniu nie został nawet ślad. Patrzyła na niego spod przymrużonych powiek, marszcząc brwi. Była zdziwiona i zaskoczona.
-D…dobrze. – Zająkała się. Dalej nie potrafiła wyjaśnić tej całej zaistniałej sytuacji.
Ich skromny dialog został przerwany przez dźwięk dzwoniącego telefonu, który roznosił się po całym mieszkaniu.
-To twój telefon – upomniał się Draco – odbierz.
Hermiona jednak buszowała już w lodówce, nie mając ani zamiaru, ani ochoty szukać dzwoniącej komórki.
-Zobacz kto to. – Powiedziała, nie będąc pewną, czy pozwolić mu na zaglądanie do jej telefonu. Miała rację. Jej małżonek bowiem, widząc, że numer jest nieznany, postanowił odebrać komórkę.
-Halo? – zapytał.
-Cześć – powiedział gruby głos mężczyzny, który nawet się nie zorientował, że odebrał jakiś facet- pamiętasz mnie? Poznaliśmy się w klubie.
No tak! Mógł przewidzieć, Hermiony nie było jednej nocy, a już zdążyła porozdawać swój numer. Czy naprawdę ta kobieta zapomina, że wciąż ma męża? Nie zdążył jednak odpowiedzieć, ponieważ  Hermiona, miażdżąc go wzrokiem, odebrała komórkę i pobiegła do sypialni.
-Halo?
-Cześć –powiedział ktoś – pamiętasz mnie? Jestem tym brunetem z klubu.
-Ah, tak… - powiedziała lekko zawstydzona. Nawet nie znała jego imienia – czemu dzwonisz?
-Pomyślałem o jakimś spotkaniu. Co ty na to?
-Noo…-powiedziała niezdecydowana – nie wiem.
Była niezdecydowana. Nie miała ochoty się z nim spotkać, ale z drugiej strony będzie czuła się winna, jeśli odmówi. Jeszcze Draco… z pewnością będzie żądał wyjaśnień. Tysiące myśli wirowało jej po głowie.
-Jedno spotkanie. – poprosił.
-No dobrze. Ale gdzie? Chyba zapowiada się na deszcz.
-Może …
Hermiona uknuła plan. Paskudny plan.
-Przyjdź po mnie – powiedziała zdecydowanie. – coś się wymyśli – dopowiedziała, podając mu adres.*

Zbliżała się godzina osiemnasta, a ona właśnie ubierała się w skromną sukienkę sięgającą do kolan. Nie łatwo było powiadomić Dracona o tym spotkaniu. Trudniejsze jednak było przekonanie go, że to tylko kolega. Draco jednak pozostaje jej mężem, więc zasady jakieś muszą być, a Hermiona postanowiła ich nie łamać. Założyła na nogi czarne, wysokie szpilki i podeszła do lustra wybrać biżuterię. Przymierzała naszyjnik, patrząc, jakby się w nim prezentowała, kiedy usłyszała dzwonek do drzwi.
To on, przeszło jej przez myśl. Nie myliła się. Był ubrany elegancko, w dżinsy i dopasowaną zieloną koszulę, a jego perfumy były tak intensywne, że zachciało się kichać.
-Wejdź – zaprosiła go gestem ręki – napijesz się czegoś?
Grzecznie podziękował.
-Daj mi minutkę, pójdę do sypialni na małą chwilę i wychodzimy.
-Okej. Poczekam.
-Rozgość się.
Hermiona popędziła do pokoju, stukając szpilkami o panele. Już zarazmiała wyjść na przyjacielskie spotkanie i miała zamiar bawić się doskonale. Nie wiedziała jednak, że ktośnieco pokrzyżuje jejplany. Fakt faktem pozostawało,  że Hermiona ma męża, któremu ta sprawa się nie spodobała.

-Cześć – przywitał się Draco, podając rękę przybyszowi. – Draco jestem.
-Toby. – odwzajemnił uścisk ręki. – A ty jesteś…? Współlokatorem?
-Współlokatorem? – prychnął. – Mężem!
-To… ona… - zająkał się – ma męża?
-Nie powiedziała ci? – westchnął Draco – ta nasza mała Hermionka lubi wszystko komplikować.*
-Ah, tak, faktycznie – powiedział zupełnie zdezorientowany Toby.
-Powiem ci jeszcze coś. Trzymaj się od niej z daleka. Nie radzę ci nigdzie z nią wychodzić.
Toby miał wielką ochotę odpyskować. Ale po co mu to było? Ona miała męża; była zajęta, więc nie mogła pozwolić sobie na randki. Zapewne wytłumaczyła sobie i przy okazji jemu, że jest to przyjacielskie spotkanie. Pokiwał głową na znak pogodzenia się z faktem o Hermionie, która już była mężatką.
-Poczekaj tu – doradził Draco – i powiedz jej, że nie możesz nigdzie wyjść.
-Co ja mam jej powiedzieć?! Przepraszam cię, ale twój mąż właśnie powiedział mi, że jesteś mężatką  i kazał się stąd wynosić? – powiedział, nie kryjąc złości.
-Wymyśl coś – wzruszył ramionami – dobrze Ci radzę.*
W tej właśnie chwili z pokoju wyszła rozpromieniona Hermiona.
-To co, idziemy? – zapytała, dając mu pstryczka w nos.
-Wiesz… na trzeźwo byłaś ładniejsza.
I wyszedł, kątem oka obserwując zadowoloną minę Dracona. Blondyn uniósł kciukdo góry, nie kryjąc uśmieszku. Hermiona zaś załamana siadła na sofie, tępo wpatrując się w jeden punkt.
-To twoja wina – wyszeptała załamana.- to tylko twoja i wyłącznie twoja wina.
-Trochę – wzruszył kolejny raz ramionami – Hermiono, przecież on miał więcej urody niż rozumu.
-No i co z tego? – wybuchnęła. – Czy ty wszystko musisz psuć?
-Psuć? – wstał z fotela – po prostu Cię ratuję.
-Od czego?! Od naprawienia sobie życia?! – wykrzyknęła mu prosto w twarz, a on poczuł, jak grunt się pod nim zapada.
Ona odeszła, zapewne płakała; była okropnie zła na niego. On natomiast posmutniał; jej słowa zabolały go jak jeszcze nigdy. Kochał ją, to fakt. Szkoda tylko, że to uczucie nie jest odwzajemnione, pomyślał i ukrył twarz w dłoniach.

Draco nie mógł znaleźć sobie miejsca. Do sypialni pójść nie chciał; przynajmniej nie dziś. Chciał pozostawić ją na tę noc samą, by mogła sobie wszystko spokojnie przemyśleć. On sam prześpi się na kanapie. Mógłby ją pocieszyć, ale to on jest sprawcą tych łez. Mógłby pójść i przeprosić; ale jest jeszcze zła na niego, więc przeprosin nie przyjmie. Mógłby pójść i wytłumaczyć, że zrobił to dla jej dobra; ona jednak mu nie uwierzy. Mimo późnej pory nie mógł spać, wędrował za to po pokoju i próbował spać to na kanapie, to na podłodze. Włączył telewizor, by zabić czas i nudę, jednak nie sądził, że wcześniejsza rozmowa będzie go tak dobijać. Przez cały czas, niemalże bez przerwy myślał o ich przejmującym dialogu, który sprawił nagle, że Draco poczuł się jak śmieć. Przed oczami miał załamaną Hermionę, która była bliska wybuchu płaczu; w jej oczach iskrzyły się łzy, które zapragnęły wydostać się na zewnątrz. Bransoletka, którą gwałtownie zdjęła po odejściu jej znajomego, dalej leżała na stoliku do kawy.Wziął ją do ręki i przyglądał się kryształkom osadzonym na niej. Czuł się załamany i zły. Na siebie, tylko na siebie. Zapragnął teraz, w tej chwili, wszystko naprawić. Jednak nie mógł sprostować błędu, którego tak bardzo żałował, błędu, który nie pozwolił mu spać tej nocy. Draco przeczekał do rana, tuląc  się do poduszki, a zamyślone oczy utkwił w ścianę przed nim. Dawno nie czuł się tak podle, jak teraz.

Hermionaczuła się upokorzona. Gorzkie łzy, spływające po jej policzkach znikały w materiale poduszki, który stawał się powoli niebezpiecznie mokry. Łkała długi czas i mimo wielkiej ilości wylanych łez nie potrafiła już przestać płakać. Była zła na swojego małżonka za to, co miało miejsce kilka godzin wcześniej. Dalej ubrana w sukienkę i szpilki, nie mając ochoty ani siły na przebranie się, leżała w łóżku, tuląc się do poduszki, jakby chciała znaleźć w niej oparcie. Pragnęła zadzwonić do Ginny, wyżalić się, powiedzieć, co ją dręczy, ale był przecież środek nocy. Nie może dzwonić o takiej godzinie do nikogo i zakłócać spokój, czyż nie? Bezsilnie patrzyła raz po raz na zegarek, żałując, że czas tak leci wolno. Była zła na Draco, zdenerwowana i wkurzona, ale i wdzięczna, za to, że nie przyszedł do niej i nie przepraszał jej, ani nic nie zapragnął się tłumaczyć z tej okropnej chwili, gdy gość wyszedł z ich domu, obrażając Hermionę. Zawyła z rozpaczy ponownie, gdy wszystkie obrazy znów pojawiły się w jej głowie. Tej nocy nie zaśnie; to pewne. Ale musi jutro wstać do pracy, podobnie jak Draco. Z pewnością zobaczą się w kuchni. Jak to będzie wyglądać? Czas pokaże.