-Sąd po rozpoznaniu sprawy z powództwa Hermiony Malfoy o rozwód z orzeczeniem o
winie Dracona Malfoy'a oddala wniosek w całości. W ocenie sądu nie nastąpił
rozkład pożycia małżeńskiego, ponieważ nadal widać, że małżonkowie darzą się
uczuciem, co uniemożliwia przeprowadzenie rozwodu.
Sędzina uderzyła o blat młotkiem sędziowskim, czym zakończyła rozprawę rozwodową
państwa Malfoyów. Wstała, z zamiarem wyjścia z Sali rozpraw i wyszła mając
kamienną twarz, nie wyrażających żadnych emocji. Hermiona natomiast
wyglądała, jakby miała wybuchnąć z nadmiaru emocji; była zdenerwowana, co można
było zauważyć przez czerwone plamki na policzku i przede wszystkim zawiedziona.
Wybrała dobrego adwokata, który nie przekonał sędziego do zmiany wyroku. Jej
szczęka opadła, a ona sama nie mogła dalej uwierzyć z tego co przed chwilą
usłyszała. Niestety, ta chwila nie okazała się złym snem, który ją nawiedził;
to była najprawdziwsza i zarazem najgorsza prawda jaka ją spotkała. Nie dostała
rozwodu. Kątem oka uchwyciła postać Dracona, który wychodził z maską
obojętności na twarzy z Sali, mając ręce w kieszeni i wyglądając na pełni rozluźnionego.
Widocznie nie zrozumiał powagi sytuacji, pomyślała zdenerwowana Hermiona.
Wstała z krzesła, poprawiła swoją spódnicę i prędko wymaszerowała z
pomieszczenia, bojąc się nadejścia swojego wybuchu. Zauważyła, że kierował się
po schodach w stronę drzwi wyjściowych i miała rzucić się za nim, w celu
obrzucenia go przezwiskami, lecz zatrzymał ją prawnik.
-Bardzo przykro mi z powodu wyroku – zaczął – nie tego się
spodziewałem.
Sądziła, że zaraz zacznie rzucać tekstami typu „Robiłem, co
mogłem”, ale jednak nie. Może to dobrze, że ją zaczepił? Może przy rozmowie z
nim trochę ochłonie.
-Także nie jestem zadowolona z tego wyroku.
-No cóż, może zastanowić się nad słowami sędziego?
Wyglądacie na kochających się, może wasze kłótnie warto puścić w niepamięć?
-Z pewnością –prychnęła, nie siląc się na uprzejmy ton- co z
tego, że wyglądamy na kochających się? W rzeczywistości jest inaczej. Wygląd
nic nam tu nie da, nie potrafimy razem żyć i tyle. To małżeństwo to… tylko
papierek. Ma pan żonę?
-Tak. – powiedział, nie bardzo wiedząc do czego ta rozmowa
zmierza.
-Jakby pan się czuł, gdyby pan był świadomy, że to
małżeństwo jest bez przyszłości? Małżeństwo bez miłości NIE ISTNIEJE - powiedziała z naciskiem. - Co tu
dużo mówić? Zawiodłam się na sędzi.
-Rozumiem panią doskonale, staram się wyobrazić pani
sytuację. Ale skoro rozwód się nie powiódł, to polecam wybrać się na terapię
małżeńską.
-Nie sądzę, żeby cokolwiek w tej chwili pomogło. – wzruszyła
ramionami – poza tym Draco nigdy się nie da namówić na pójście do jakiejś osoby
prawiącej mądrości na temat małżeństwa.
-Myli się pani – prawnik poruszył przecząco głową, przy czym
jego dłuższe włosy poruszyły się. – nie wie pani, ile taka osoba naprawiła
małżeństw.
-Jak mówiłam, małżeństwo bez miłości nie istnieje. Więc co
tu naprawiać?
-Niech pani przemyśli moje słowa. Tymczasem, mam kolejną
sprawę, więc przepraszam bardzo – skierował kciukiem w stronę wyjścia – muszę
panią zostawić. Przykro mi i … życzę szczęścia.
Hermiona zignorowała jego uśmieszek, jaki wtargnął się na
jego usta.
-Dowidzenia -
powiedziała obojętnym tonem.
Sądziła, że przy tej rozmowie ochłonie, że nabierze jakiegoś
spokoju, jednak słuchając prawnika złość wzbierała się z minuty na minutę. Jej
emocje były nie do opisania. Drżała i nabierała bordowych kolorów na twarzy,
a jej palce były zaciśnięte w mocne pięści.
-Taki z Ciebie dobry adwokat, a zwykłej sprawy wygrać nie
możesz – warknęła przez zaciśnięte zęby do siebie. Przeklęła pod nosem, w
myślach stosując tortury na niewinnym prawniku, a jej nogi same prowadziły ją
do wyjścia. Głośno oddychała, mając nadzieję że to ostudzi choć trochę jej
złość.
Wdech, Wydech.
I właśnie wtedy zobaczyła go stojącego przed sądem. Rozluźnionego,
trzymającego dłonie w kieszeniach od spodni, wesoło gawędząc ze swoim
prawnikiem. Widać, że wydarzenia z ostatnich chwil nie działały w żaden sposób
na niego. Nie tak sobie wyobrażała to małżeństwo.
Zauważyła jak kiwa głową na pożegnanie prawnikowi. Starała
się przejść za jego plecami niezauważona, niestety jej obawy potwierdziły się.
On odwrócił się i zobaczył przed oczami ją – całą czerwoną, wprost kipiącą ze
złości. Na jego twarz wpłynął kpiący uśmieszek.
-Witaj moja żono – podszedł do niej z myślą pocałowania jej
w policzek. Odepchnęła go z chłodnym wyrazem twarzy – co dziś dobrego zrobisz mi na obiad? – zapytał
bezczelnie, na co ona zacisnęła mocniej zęby i pięści. Miała ochotę go uderzyć
za jego bezczelność, ale obiecała sobie, że nie będzie robić żadnych scen.
Szczególnie teraz, pod sądem, gdzie jest mnóstwo ludzi.
-Nie oczekuj ode mnie obiadków, ty bezczelny ignorancie.
Oczekuj swoich walizek pod drzwiami, MĘŻU. –warknęła głośno, na co zwróciła na
siebie uwagę.
-Słucham? – zaśmiał się – o ile się nie mylę to mieszkanie
kupiliśmy razem. Razem też tu kupiliśmy meble i razem mieszkaliśmy. Na papierku
pisze, że mieszkanie jest NASZE, a nie twoje. Nie licz na to, że się
wyprowadzę.
-Ja także nie mam zamiaru się wyprowadzać.
-W takim razie mieszkamy razem – klasnął w ręce – nie masz
pojęcia jak wielka moja radość.
Machnęła ręką i szybko podeszła do taksówki. Rozmyślała nad
słowami prawnika. Myślał, że to małżeństwo można odratować? Do cholery, to nie
są deski, że można przybić nowe gwoździe!
Taksówkarz wyraźnie zauważył jej ponurą minę.
-Coś nie gra? –zapytał z przyjaznym uśmiechem.
-Myśli pan, że jak zabiję mojego męża to domyślą się, że to ja?
Wróciła do domu z ponurą miną. Jej humor był tak paskudny,
że aż nie do ukrycia. Miała ochotę siąść, wziąć wino i nie fatygować się po
kieliszki tylko pić z gwinta. Za jakie grzeczy spotkały ją te okrucieństwa?
Usiadła na sofie, ciężko wzdychając. Zdjęła szpilki i rozmasowując sobie stopy
zaczęła wspominać czasy, który należały już do starych, gdy ona i Draco byli
uważani za kochającą się parę. I tak właśnie było, bo darzyli się tym
wspaniałym uczuciem. Co się stało teraz? Wszystko uległo okropnej zmianie. Może
to dobrze, że odkryli że nie są sobie przeznaczeni. Lepiej teraz, niż później.
Usłyszała, jak zamek w drzwiach się porusza. Wiedziała
dobrze, kto próbuje dostać się do mieszkania. Rozmyślała nawet, czy nie warto
zmienić zamków. Doszła jednak do wniosku, że nie będzie rozpoczynać jakiejś wojny, dojdą do porozumienia w
dobroci. Dla niej porozumienie równało się w tej chwili z pojęciem „rozwód”.
Wszedł do mieszkania, jednak ona nie zauważyła jego uśmieszku goszczącego na
bladej twarzy, bo miała zamknięte oczy, a
głowę miała opartą na oparciu ogromnej sofy. Usiadł naprzeciwko niej, na
fotelu. Popatrzył się na jej smutną twarz i wcale się nie przejmując poszedł do
kuchni połączonej z salonem.
-Chcesz kawy? –zapytał uprzejmie otwierając lodówkę w
poszukiwaniu jedzenia.
-Co? –spytała nieprzytomnie – A, chętnie.
-To zrób i mi.
Hermiona po raz kolejny zacisnęła pięści i mocno przycisnęła powieki. Tyle dzisiaj przeżyła... musiała odreagować. Draco wyszedł do sypialni. Do ICH sypialni. Nim jednak zamknął drzwi, jej but na obcasie polecał z ogromną siłą w jego stronę. Znów sprawił, że jej nerwy podniosły się do granic wytrzymałości. Uśmiechnął się; uwielbiał, gdy ona ledwo panowała nad sobą przez niego.
Hermiona po raz kolejny zacisnęła pięści i mocno przycisnęła powieki. Tyle dzisiaj przeżyła... musiała odreagować. Draco wyszedł do sypialni. Do ICH sypialni. Nim jednak zamknął drzwi, jej but na obcasie polecał z ogromną siłą w jego stronę. Znów sprawił, że jej nerwy podniosły się do granic wytrzymałości. Uśmiechnął się; uwielbiał, gdy ona ledwo panowała nad sobą przez niego.
Nie będę płakać, nie będę płakać, myślała gorączkowo
Hermiona. Mimo dużej ilości łez zgromadzonych w oku, nie pozwoliła, by chociaż
jedna wydobyła się na zewnątrz i zsunęła się po policzku. Jej chwilowe
załamanie nerwowe poszło w niepamięć, teraz weszła lekka niechęć do życia na
jego miejsce. Gdy doszła do sypialni, prędko chwyciła za klamkę i otworzyła
drzwi.
-Jeszcze jedna sprawa, Malfoy – warknęła – nie mam zamiaru
spać w jednym łóżku z Tobą. Jestem także pewna, że śpię do końca mojego życia w
tym oto miejscu. –wskazała na ich wspólne łoże- Nie wchodzi w grę żadna sofa,
czy broń boże podłoga.
-Ależ Hermiono – orzekł nienaturalnie spokojnym głosem – ja
także śpię tutaj, w tym łóżku. Mam do niego prawo, kupiliśmy je na współkę,
pamiętasz?
-Nie moja sprawa - wzruszyła ramionami – ja z Tobą nie śpię
i koniec.
-Nie masz wyboru.
-Mam – powiedziała pewnym głosem.
-A, faktycznie, masz. Jeśli nie chcesz ze mną spać to możesz
się przenieść na sofę.
-Nie ma mowy – zaśmiała się – na sofie śpisz TY.
-Kpisz sobie? Nie rezygnuję z tego łóżka i koniec. A teraz
lepiej wyjdź, potrzebuję spokoju.
-Po moim trupie- warknęła i rzuciła się na drugą połowę
łóżka. Wzięła książkę leżącą na etażerce i nawet nie próbowała udawać, że ją
czyta. Otworzyła ją w połowie i śledziła co pięć linijek tekstu, prędko
kartkując książkę.
-Stresujesz się moją obecnością? – zapytał Draco z wyraźną
ironią w głosie – nie masz czego, kochanie – ostatnie słowo zaakcentował,
przybliżając swoje usta do jej szyi. Czuła jego obecność wyraźnie, jednak nie
miała pojęcia do czego zmierza.
-Draco – nie wiedziała jak się wyrwać z jego objęć –
zostawiłam żelazko na gazie.
-Żelazko na gazie? – uniósł brew – czy aby na pewno?
-Tak! I daj mi w końcu ten kretyński spokój!
Wyszła, trzaskając drzwiami. To niemożliwe, jak on na nią
działa.