niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział X - EPILOG

-Kochanie! - Hermiona usłyszała krzyk swojego męża. - Lepszy krawat czerwony czy brązowy?
-Czerwony -odkrzyknęła mu, podczas gdy ona sama wybierała obcasy do swojej sukienki.
Od wesela Ginny i Harrego minęło wiele męczących dni. Hermiona, wraz z Draconem starali się poprawić swoje relacje; znów chodzili na randki do kina i na spacery do parku, starając się nie rozmawiać na temat rozwodu. Nikt nie chciał do tego wracać. To był temat tabu. Dzisiaj miało się odbyć przyjęcie na cześć Dracona, który awansował na szefa firmy. Był dumny jak paw i mocno szczęśliwy. Jednak jego radość nie objawiała się tylko przez wyższe stanowisko - lecz to świadomość, że miał przy sobie najpiękniejszą kobietę pod słońcem go tak radowała. Mocno ją przytulał i obdarowywał pocałunkami, a ona odwzajemniała te uczucia czując, że ponownie się w nim zakochuje i to jeszcze mocniej. Była jak zakochana nastolatka - jednak ta miłość nigdy nie przeminie. Była tego pewna.
-Stresujesz się? -Poczuła ciepły oddech mężczyzny na swojej szyi. Nawet nie zauważyła, kiedy zatraciła się w swoich myślach.
-Bardzo - przyznała się, cicho wzdychając.
-To ja się powinienem bać tej uroczystości, nie ty.
-Wiem, ale... oh, nie wiem! Cieszę się z twojego awansu. -Podeszła do blondyna i przytuliła go. Czuła się tak bezpiecznie w jego ramionach... a gdy poczuła jego rękę na swoich plecach, przeszedł po jej ciele  przyjemny dreszcz.
-Ja też się cieszę. -Pocałował ją w czoło. -Hermiono... chciałabyś mieć dziecko?
Szatynka zakrztusiła się śliną. Nie spodziewała się tego pytania, nie teraz.
-Ja... chciałabym, ale nie teraz - odpowiedziała niepewnie. -Nie jestem jeszcze pewna co do tego wszystkiego, potrzebuję czasu.
-W porządku - rzekł, ale tak naprawdę nie myślał o tym w ten sposób. Dla niego to nie było w porządku. Chciał mieć córkę, albo syna z tą kobietą. To było jego marzenie.
-Jesteś zawiedziony?
Dlaczego ona musi zadawał takie pytania?
-Kochanie, uszanuję twoją decyzję. Jeśli potrzebujesz czasu, to ci go dam.
-Dziękuję, -Odepchnęła go od siebie, ponieważ wciąż tkwili w uścisku. -A więc... jak wyglądam?
Draco oglądając ją, udawał, że myśli.
-Seksownie - odrzekł w końcu.
-A konkretniej?
-Bardzo seksownie!
-Draco... - Mocno go pocałowała, a ręka chłopaka automatycznie powędrowała na jej udo i zaczęła niebezpiecznie iść w górę. Drugą ręką ją podpierał; miał głupie wrażenie, że dziewczyna zaraz zemdleje.
-Chyba... musimy... iść. - Nie mogła się nawet wysłowić. Blondyn nie chciał jej puścić. W końcu jednak odsunął się od niej.
-Zaczynam powoli żałować, że mamy tę uroczystość. Jestem pewien, że razem spędzilibyśmy ten czas o wiele lepiej się bawiąc.
-Też jestem tego pewna. Ale impreza kiedyś się skończy, prawda?

Weszli do pięknie przyozdobionego holu, a z gardła dziewczyny wyszedł cichy jęk.
-Tu jest pięknie.
No tak, to jest właśnie kobieta. Zwróci uwagę na wystrój, ale na to, że przed nimi stoi ich przyjaciel już nie!
-Witaj, Harry.
Potter podał mu rękę.
-Gratulacje, musisz się czuć wyróżniony.
-Gratuluję - powtórzyła też Ginny.
-Dzięki.
Hermiona dopiero zauważyła ich obecność.
-Cześć!
-Mionka - zaczęła Ginny. -Stresujesz się? Cała drżysz.
-Odrobinę -powiedziała nieśmiało. - Ale nieważne. Jak tam u was po ślubie?
-W porządku! - krzyknęła zarumieniona rudowłosa.
-A noc poślubna?
-Jeszcze lepiej - wtrącił Potter z cwanym uśmieszkiem. Wszyscy się zaśmiali, nawet zestresowana Hermiona. Nagle podszedł do towarzystwa Andrew, pracodawca Dracona.
-Witam. Draco, chcę poprosić cię o przemówienie.
-Słucham? Jakie przemówienie?!
-Ludzie zechcą posłuchać nowego szefa tej firmy, więc poprosiłbym cię, żebyś wyszedł potem na scenę i powiedział parę zdań do widowni. Zgadzasz się?
-Chyba nie mam wyjścia - skrzywił się. - W porządku.
-No! -wykrzyknął Andrew.- Doskonale. Miłej zabawy w takim razie życzę.
Gdy pracodawca odszedł, Hermiona nie mogła się powstrzymać od cwanego uśmieszku.
-I kto się teraz stresuje?
Draco zgromił ją wzrokiem, zupełnie zapominając o Ginny i Harrym.
-Będę musiał się rozluźnić. -Schylił się i powiedział do jej ucha. -Poczekaj do nocy.

Po jakże wzruszającym przemówieniu Dracona, który uzyskał głośne oklaski, każdy zasiadł do oklasi przy głośnej muzyce. Kilka par wyszło na parkiet, rozpoczynając tym samym tańce. Lecz Hermiona, przy takim gwarze nie usłyszała pierwszego dzwonka telefonu. Dopiero gdy ktoś dodzwaniał się drugi raz, zorientowała się o tym. Wyszła na dwór i odebrała.
-Halo?
Usłyszała zapłakaną matkę.
-Twój ojciec... zawał...
Hermiona zrobiła przerażoną minę. W tym samym czasie wyszedł też Draco. Dziewczyna zaczęła się dopytywać o adres szpitala i zaczęła uspakajać matkę.
-Muszę jechać, Draco -szepnęła.
-Co się stało?
Hermiona jeszcze chwila, a wybuchnęłaby głośnym szlochem.
-Miał zawał. Mój tata.
-Jadę z tobą - powiedział zdecydowanie, zaprowadził ją do samochodu i po usłyszeniu odpowiedniej ulicy ruszył.

Hermiona złapała pielęgniarkę i prędko dowiedziałą się, w której sali leży jej ojciec. Nie zważając na wysokie obcasy pobiegła truchtem do sali numer 55.
-Mamo?
-Córciu! -Zapłakana mama Hermiony rzuciła się jej na szyję. -Gdy przyszłam z zakupów, zauważyłam go w kuchni. Leżał. I...
-Csii, spokojnie - szepnęła. Co z tego, że ją uspokajałą, skoro zaraz też wybuchnęłaby płaczem? -Draco, przynieś mamie trochę herbaty.
-Sama pójdę - zadecydowała.
-Na pewno?
-Tak, bo... po prostu muszę sama pójść - powiedziała głośnym tonem. Hermiona podała jej chusteczkę.
-Dziękuję. - I już jej nie było. Szatynka przyklęknęła obok łóżka swojego ojca i ścisnęła jego bezwiedną dłoń. Popatrzyła krótką chwilę na jego zamknięte oczy i już spod zaciśniętej powieki wypłynęła łza.
-Hermiona - zaczął Draco, kucając obok niej. Przytulił ją. - Nie płacz.
-NIe potrafię, Draco. Tyle rzeczy mnie ostatnio spotkało... przepraszam cię za ten rozwód - powiedziała nagle. -Żałuję tego, cholernie.
Draco popatrzył na nią smutnym wzrokiem.
-Wiem. Ale wszystko skończy się dobrze, jestem tego pewien.
-Kocham cię -powiedziałą cicho i niepewnie, jakby się bałą tego, co nastąpi.
-Ja ciebie też, Granger.

sobota, 1 lutego 2014

Rozdział IX

Dni mijały a relacje Draco i Hermiony powoli były coraz cieplejsze. Zapewne nikt by nie zgadł, że kilka tygodni temu ta para spotkała się w sądzie, chcąc wziąć rozwód. Niektóre sytuacje sprawiły, że Draco i Hermiona byli sobie coraz bliżsi.  Mimo tego, że żyli w przyjaznych stosunkach, wciąż było coś nie tak. Brunetka nie potrafiła zapomnieć  o przeszłości, przez którą poprosiła Dracona o rozwód. Snuła różne domysły na jego temat; jednak wszystkie przemyślenia kobiety mijały się z prawdą.
-Nie śpisz już? - Hermiona rozbudziła się ze swoich myśli i spojrzała na mężczyznę, który leżał obok niej. Nieco za długie włosy opadały mu bezlitośnie na twarz, on jednak ignorował je oczarowany ciemnowłosą kobietą.
-Nie mogę spać. -Może to przez fakt, że dzisiaj jej przyjaciółka wyjdzie za mąż?
-Czemu? - wymruczał Draco, przysuwając się do szyi Hermiony.
-Draco - upomniała go. -Jeszcze nie mogę.
-Myślałem, że już wszystko w porządku między mną a tobą.
-Tak, to prawda. -Przymknęła na chwilę oczy. Wcale nie miała ochoty rozmawiać na ten temat. -Ale daj mi jeszcze trochę czasu.
-W porządku - westchnął Draco. -Zrobić ci coś jeść?
Hermiona pokręciła głową. Nie chciała jeść, nie chciała pić, nie chciała spać. Mimo, że powinna się cieszyć nadchodzącym dniem ona się stresowała.
Wstała i bez słowa wyszła do łazienki. Draco wypuścił powietrze z ust i zrezygnowany powędrował do lodówki. Lodówka była pełna jedzenia, a on nie wiedział co wziąć. Co za irytujące uczucie! Ciszę przerwał dzwonek telefonu Hermiony, a Draco uprzednio sprawdzając, kto dzwoni zawołał:
-Hermiona, ktoś dzwoni!
Brunetka z szybkością błyskawicy wypadła z łazienki i złapała za telefon, nawet nie obdarzając blondyna spojrzeniem.
-Słucham?
-Hermiona? -W słuchawce odezwała się Ginny. - Jesteś!
-A gdzie mam być? -zaśmiała się. -O co chodzi?
-Mogłabyś przyjechać? Ja... czy ty też się tak stresowałaś?
-Odrobinę. -Oparła się o blat kuchenny. -Bardzo się denerwujesz?
-To mało powiedziane... -mruknęła. - Pomożesz mi? Przyjedziesz? Jest mi głupio, że cię tak wyciągam, ale...
-Nie ma sprawy -wtrąciła Hermiona. - Czego to się nie robi dla przyjaciół? Pozwól tylko, że wezmę sukienkę i trochę kosmetyków, bo nie zdążyłam jeszcze niczego zrobić.
Usłyszała aprobatę przyjaciółki i po pożegnaniu się, rozłączyła rozmowę. Draco spojrzał na nią pytająco.
-Muszę jechać do Ginny, spotkamy się na miejscu, dobrze?
-Coś się stało? - zapytał trochę zaniepokojony. Nie był zły.
-Potrzebuje kobiecej ręki, to wszystko. Spotkamy się na miejscu. -Tu chwilę się zawahała, jednak ostatecznie podeszła i go pocałowała w policzek. Zarumieniona wyszła z domu, nie widząc szerokiego uśmiechu na twarzy Dracona.

-Jestem! -zawołała śpiewnie brunetka, idąc do sypialni Ginevry. Cicho zagwizdała, gdy zobaczyła pannę młodą. -Ale laska.
-Dziękuję, że przyjechałaś, Draco nie jest zły?
-On nie ma nic do gadania - zaśmiała się. -Uspokoiłaś się trochę?
-Chciałabym, ale każda kolejna myśl o małżeństwie sprawia, że coraz bardziej się denerwuję. Prędzej zemdleję niż dojdę pod ołtarz.
-Lepiej nie -skwitowała brunetka. - Chodź tu. -Podeszła do niej i ją przytuliła.
-Dziękuję, że jesteś - szepnęła i z jej oka wydobyła się pojedyncza łza. - Cholera! Godzinę mi makijaż robili.
-No właśnie, nie płacz mi tutaj - Hermiona też próbowała powstrzymać płacz, jednak słabo jej to szło. Łzy zaczęły spływać po jej bladoróżowym policzku. Ginevra widząc jej zachowanie, nie mogła się nie zaśmiać. Wnet jednak szybko się opanowała.
-Hermiona... -zaczęła, by zwrócić uwagę przyjaciółki. -Dlaczego poprosiłaś o rozwód?
Wszystkie mięśnie kobiety nagle się spięły. Przygryzła wargę tak mocno, że aż poczuła ból, jednak obiecała, że w końcu powie, jaki był tego powód. W końcu była jej przyjaciółką.
-Nie musisz mówić -powiedziała Ginny.
Hermiona pokręciła głową.
-Nie muszę, ale chcę. -Usiadła na parapecie i zaczęła oglądać przygotowania do ślubu. -Jak byliśmy małżeństwem Draco zaczął wracać coraz później. Nieraz czekałam  na niego pół nocy, jednak nigdy się nie doczekiwałam. Zaczęłam snuć różne domysły na ten temat. Ale czy zdradzanie nie jest już przereklamowane? Może znalazł dodatkową pracę, albo... nieważne. Jednak nie wytrzymałam. Wracał, gdy spałam i wychodził, gdy jeszcze się nie obudziłam. Widywaliśmy się tylko w weekendy. Nigdzie nie wychodziliśmy. To było... okropne. Ja też chciałam poczuć, że mam męża! W końcu doszło do wspólnego spotkania. W sądzie.
Teraz Ginny podeszła  i ją przytuliła.
-Draco nigdy by cię nie zdradził.
-Mam taką nadzieję. Jednak już wiem dlaczego wiecznie się spóźniał.
-Dlaczego?
-Dużo pracował. Jego szef to zauważył i... Draco awansował. Robią przyjęcie na jego cześć. Przyszłabyś? -zapytała nieśmiało. -Oczywiście  z Harrym!
-To będzie czysta przyjemność. A teraz chodź, musimy się przygotować, już za dwie godziny ślub.

Rudowłosa kroczyła po ścieżce ubranej w płatki kwiatów, a sama Hermiona kroczyła między krzesełkami do swojego męża. Usiadła obok niego i przykryła jego dłoń swoją. I wtedy zauważyła obrączkę. Nieświadomie zaczęła głaskać ją kciukiem. Draco to zauważył i nieznacznie się uśmiechnął. Splótł palce z jej palcami i czuł, jak wszystko się w nim gotuje. Nie ze złości, nie ze zdenerwowania. To jego Hermiona tak na niego działała. Kochał ją. Oglądali całą uroczystość wpatrzeni w Harrego i Ginny na każdym kroku przypominając sobie o ich własnym ślubie. Pamiętali to zdenerwowania i radość, kiedy kapłan ogłosił ich małżeństwem.
Hermiona widziała wiele znajomych ze szkoły; bliźniaczki Patil, Lunę Lovegood, nawet Erniego. Draco także go zauważył i jego mięśnie automatycznie się spięły. Wspomnienia po wizycie na komisariacie dalej w nim żyły i były jeszcze świeże.
Nim oboje się zorientowali, było już po uroczystości i każdy ustawiał się do złożenia życzeń parze młodej.
-Kochanie moje! -Hermiona uściskała Ginny.-Dbaj o Harrego. To jest skarb, ale skarb, którym trzeba się chwalić, a nie ukrywać. Życzę wam wszystkiego dobrego na nowej drodze życia.
-Dzięki Hermiono.
Draco natomiast klepał Harrego po ramieniu.
-Dbaj o nią. I lepiej, żeby nie dała ci popalić tak, jak mi kiedyś Hermiona. -Zaśmiali się. -I wszystkiego dobrego na nowej drodze życia.
-Dziękujemy.
Nim się obejrzeli było już wesele. Hermiona świetnie się bawiła; Draco doskonale prowadził ją w tańcu. Wino lało się strumieniami, a z parkietu nikt nie chciał schodzić. Tak samo wyglądało wesele u Draco i Hermiony. Wszyscy goście doskonale się bawili. Jednak coś potem sprawiło, że zaczęło się to u nich psuć.
-Jesteś senna? -szepnął Draco do ucha Hermiony, gdy tańczyli wtuleni w siebie podczas wolnej piosenki.
-Nie, jeszcze nie. -Dochodziła godzina druga, część gości zaczęło się żegnać między sobą. Pozostałe osoby jednak nie zamierzali schodzić się do domów.
-Pamiętasz, jak to było u nas?
-Pamiętam -mruknął zadowolony Draco. -A najlepiej wspominam noc poślubną.
Hermiona momentalnie się zaróżowiła. Tańce trwały jeszcze dobre cztery godziny, oni jednak potrzebowali trochę intymności. Po powrocie do domu od razu przywarli do siebie ustami. Naprawianie małżeństwa, krok drugi.
W niespokojnych ruchach zdzierali z siebie ubrania nie patrząc na to, że stoją w samym holu. Draco dotykał ją po całym ciele - tak bardzo mu tego brakowało! Zdołał tylko wyszeptać:
-Sypialnia?
-Jeśli zdążymy.
Podniósł ją, a ona oplotła go nogami w pasie. Gdy Draco ją niósł, zdawała się być lekka jak piórko. Zaczął bawić się jej sutkami, a ona, rozpalona do granic wytrzymałości, cicho pojękiwała. Po omacku trafił na łóżko, kładąc tam dziewczynę. Sam położył się na niej, znalazł miejsce między jej nogami i wsunął się w nią. Niedługo trwało, nim oboje byli spełnieni. I czuli, że wszystko idzie w dobrym kierunku.

Rozdział VIII

 Środa przyszła do Hermiony z lekkimi opadami deszczu. Chciało się zostać w łóżku, nigdzie nie wychodzić i patrzeć bezmyślnie w przezroczyste krople deszczu uderzające o szybę. Słońce schowało się, nie mając zamiaru wyjść zza chmur w tym dniu. Miona miała cichą nadzieję, że  na ślubie Harrego i Ginny będzie ładniejsza pogoda niż dziś; chciała, by było słońce, które daje rozkoszne ciepło i by nie było żadnych opadów atmosferycznych. Mimo wszystko, dziś, tak samo jak wczoraj, trzeba będzie wstać z ciepłego łóżka do pracy. Tak też Hermiona zrobiła.

Wyszła z pracy, intensywnie zastanawiając się nad Draconem. Co robił, gdzie był. Wysłała mu wiadomość o późnym powrocie do domu, ponieważ po pracy od razu miała się wybrać do pobliskiej kafejki na kawę z mamą. Miały to zrobić w mieszkaniu Hermiony, ale Rose prędko zmieniła miejsce spotkania twierdząc, że znalazła świetne miejsce i to właśnie tam muszą się udać na spotkanie, co oznaczało że Draco jednak nie spotka dziś Rose.

Otworzyła drzwi, które lekko zaskrzypiały,a Hermiona właśnie zaczęła składać parasolkę, kiedy jej oczy zatrzymały się przy barze. Zauważyła tam swoją matkę, która pilnie obgadywała jakąś sprawę z tutejszym barmanem. Wyglądało to na flirt, ale brązowowłosej tonie obchodziło. Przynajmniej nie chciała, żeby ją to obchodziło. Złożyła do końca parasolkę, otrzepała ją z kropel i podeszła do baru.
-A oto moja córka, Hermiona –powiedziała Rose, prędko wskazując otwartą dłonią na dziewczynę. Facet z baru chciał jej podać rękę, ale widząc minę Hermiony chyba zrezygnował; wyrażała ona jakąś niechęć, ale była tam też nutka zdziwienia. –Dwie kawy z mlekiem poproszę.
Obie usiadły przy stoliku w kącie. Hermiona wplotła rękę w swoje brązowe włosy, przesuwając ją do tyłu.
-Okropna pogoda,nie? – zagadnęła mama, pilnie obserwując córkę. – Co tam u was?
-Po staremu –mruknęła Hermiona, zastanawiając się, o czym Rose mogła rozmawiać z barmanem.- A u was? –zapytała.
-Nie licząc jednego wydarzenia, też po staremu.
Hermiona mruknęła pytająco.
-Ciocia Emma dzwoniła, z Włoch. Zaprasza was z Draconem. Niedługo zadzwoni do ciebie dałam jej twój numer.
-Ciocia Emma? –Hermiona znacznie się ożywiła. –Myślałam, że już zapomniała o nas.
-Daj spokój! –Rose machnęła ręką, po czym zaczęła oglądać swoje paznokcie. –Nie mogła o nas zapomnieć. Ginny niedługo wychodzi za mąż?
-Tak –odpowiedziała. –Chciałabym dzisiaj kupić sukienkę na wesele.
-Kiedy ślub? – zapytała, odbierając kawę, nie zaszczycając nawet spojrzeniem kelnera.
-W sobotę.
-A przypomnij mi, dlaczego nie jesteś druhną? –Upiła łyk. –W końcu jesteś jej najlepszą przyjaciółką.
-Ponieważ jej druhną jest Fleur. To u nich tradycja, że druhną jest ktoś z rodziny.
Zapadła cisza, która nikomu nie przeszkadzała. Każdy był zapatrzony w obraz malujący się za oknem.
 -Co u Dracona? – Rose zmieniła temat. Nie widziała córki od ponad tygodnia, chciała się dowiedzieć jak najwięcej, co się działo przez te kilka dni. – Dalej jest tak przystojny?
-Mamo! –zwróciła uwagę Rose, biorąc kolejny łyk czarnego napoju. –Dostał awans, wszystko zmierza w jak najlepszym kierunku. Robią imprezę na jego cześć.
Rose gwizdnęła.
-Nie wiem co powiedzieć.
-Nic nie mów.-Wzruszyła ramionami Miona.– Jak go spotkasz, to sama zobaczysz co u niego.
Reszta spotkania minęła prędko, na rozmowach, jak to się mówi, o wszystkim i o niczym. Hermionie humor się znacznie poprawił na tym spotkaniu. Za pomocą Rose, kupiła śliczną sukienkę, czarną, z ogromnym wycięciem z tyłu, z długością nad kolano. Co jak co, ale mama ma najlepszy gust.
-To co, może wyrwiemy się na coś mocniejszego? –zapytała Rose  po obejściu większości sklepów i po zakupie sukienki i butów. Właśnie wychodziły z wielkiego centrum i od razu rzuciła im się w oczy piękna pogoda; po deszczu nie było prawie żadnego śladu, nie licząc gdzieniegdzie średnich kałuż, a za chmur nareszcie wyszło słońce.
W torebce Hermiony coś zawibrowało. Prędko otworzyła ją, po czym wyjęła telefon.
-Przepraszam – mruknęła, odwróciła się, po czym odeszła parę metrów. Rose stała w miejscu i patrzyła na nią wyczekująco.
-Halo? –Odebrała komórkędzwonił do niej Draco.
-Hermiona?- odpowiedział blondyn po dłuższej chwili . – Potrzebuję twojej pomocy.
Hermiona podniosła prawą brew do góry, zakładając dłoń na biodrze. Cicho westchnęła- czyli znów wpakował się w kłopoty.
-O co chodzi?
-Jestem na komisariacie.

Prędko pożegnała się z mamą, co niestety okazało się trudne, biorąc pod uwagę fakt, że Rose zaczęła się martwić o stan Dracona. Hermiona prędko musiała  wytłumaczyć, że wszystko z nim w porządku, że ma jedną sprawę do załatwienia. Matka brązowowłosej odpuściła, ale z wielką niechęcią. Hermiona szybko złapała taksówkę, po czym truchtem pognała na komisariat, zobaczyć, co dzieje się z małżonkiem.
Zobaczyła go, siedzącego na sofie. Była zła? Nie. Prędzej zdziwiona.
-Pani HermionaMalfoy? – Ale to dziwnie brzmi! Mimo dwóch lat małżeństwa brązowowłosa nie potrafiła się przyzwyczaić do nowej godności.
-Tak, o co chodzi?
-Ktoś zainterweniował, ponieważ pani mąż wszczął bójkę. –Nawet pisk Hermiony: „coo?” nie przerwał jego wyjaśnień. –Możemy go puścić, musimy tylko sprawdzić, czy jego wyjaśnienia okażą się prawdziwe. Czy zna pani tego człowieka? –wskazał ręką na siedzącego po drugiej stronie pomieszczenia ciemnego blondyna, który utkwił wzrok w Hermionę.
-Ernie? – Podniosła brwi ze zdumienia. – Tak, znam. Niech pan nie mówi, że  m ó j   m ą ż  pobił się właśnie z tym oto panem.
-Niestety, ale tak.
-Jak to się zakończy? –westchnęła Hermiona.
-Doszliśmy  do porozumienia obu stron. Zakończy się mandatem, jak na razie,  i surową naganą. Bójki na środku ulicy są niedozwolone.
-A wiadomo, o co chodzi? – Chciała dopytać się Hermiona, podejrzewając, że Draco powie jej niewiele.-Dlaczego się pobili?
-Pan… Ernie MacMillan podobno był dość niemiły w stosunku do pana Dracona. Panu Malfoyowi, jakby to ująć, puściły nerwy.
-A nie pomyśleliście, że działał w obronie własnej? Znam mojego męża, muchy by nie skrzywdził, więc nie wierzę, by to on pierwszy zaczął.
-My nie myślimy! –palnął – To znaczy, myślimy, ale zeznania pomogły nam ułożyć serię wydarzeń. –Policjant oblał się czerwonym rumieńcem.
-No, dobrze. To wszystko?  -Powiedziała do policjanta, ale jej oczy intensywnie wpatrywały się w Erniego.
-Tak, ale proszę uważać. Druga wizyta tutaj może być o wiele nieprzyjemniejsza.
Bez słowa pożegnania, skierowała się do męża.

-Czy ty jesteś ociężały umysłowo?– warknęła, po czym zamknęła na chwilę oczy i głęboko westchnęła. – W domu porozmawiamy. –Wyszła, czując się jak nie żona, ale matka, która wyprowadza nieletniego syna z komisariatu, który przesadził z alkoholem.