poniedziałek, 19 sierpnia 2013

MINIATURKA

Tadam! Miniaturka jednak ujrzy światło dzienne. Jest krótka, no ale cóż. Może niebawem wstawię kolejną, która jest dwa razy dłuższa. Na rozdział piąty, musicie poczekać parę dni ;-) Wraz z nim, pojawi się pewna sonda, co do sceny +18.
Miłego czytania.



 I znów ten sen.
Jest przerażona. Była świadoma, jak za jej ciałem przemieszczały się przeraźliwe duchy, wydające z siebie okropne dźwięki i świsty, zwalniając i przyśpieszając swoje płynne ruchy, jakby pokonywały niewidzialne przeszkody, a ich głowy zwracały się raz po raz w stronę przerażonej Hermiony. Ziemia za nią zaczęła zapadać, tworząc wielki, aczkolwiek cienki kanion, który przedzielał dwie strony; na jednej znajdowały się duchy, które za wszelką cenę chcą dorwać ciało bezbronnej dziewczyny, z drugiej strony natomiast znajduje się Hermiona i stojący przed nią właściciel blond włosów. Ziemia powoli dalej się zapadała tworząc coraz większe koryto, a Hermiona dalej stała, nie bardzo wiedząc co w tej chwili zrobić. Bała się bardzo  osobnika stojącego przed nią, ale także nie chciała spaść w otchłań znajdującą się tuż za nią. W jednej chwili podjęła ostateczną decyzję…
Hermiona się obudziła, a na całym jej ciele widzieć można było kropelki potu. Przetarła czoło ściereczką, znajdującą się na etażerce obok; każdej nocy bowiem, koszmar ten męczył ją dosadnie. Sprawiał, że brązowowłosa budziła się pełna lęku o przyszłe jutro. Z każdym nastającym nowym dniem, gdy Hermiona otwierała swoje oczy, powoli uzmysłowiała sobie, że po każdym śnie dowiadywała się czegoś nowego; tak jakby jeden ten koszmar był kontynuacją poprzedniego. Przestraszyła się jednak, jaki finał będzie tej historii.
**
Obudził się cały mokry. Ten koszmar męczył go każdej nocy, gdy popadał w sen. Żaden eliksir, żadna magia nie pomagały. Myślał, że nie ma już dla niego ratunku. Dzisiaj śniła mu się kolejna część tej nocnej opowieści, w której brał udział jako główny bohater. Usiadł na łóżku i usiłował przypomnieć sobie kolejne sceny tego koszmaru…
Stał, nie mając kontroli nad swoim ciałem. Czuł wszystko – przerażenie, strach … czuł, że za jego plecami kryje się zło, którego nie jest w stanie pokonać. Słyszał świsty za sobą oraz ciche pojękiwania jakiejś dziewczyny. Chciał się odwrócić, lecz nie był w stanie, nie potrafił. Coś sprawiło, że stał jak kamień i mimo szczerych chęci nie potrafił pomóc. Nagle, wszystkie kajdany jakby opuściły jego ciało i znów jego sprawność powróciła. Prędko się odwrócił mając na celu ratować istotę stojącą za nim, jednak już gdy to zrobił na jego twarzy wystąpiło zdziwienie i znów jego ciało całe zdrętwiało. Dziewczyna ruszyła w jego kierunku biegnąc, a on wyciągnął ręce w jej stronę. Na jej twarzy widać było szczere przerażenie, wiedział także że nie myśli w tej chwili racjonalnie; strach, w przeciwieństwie do niego nie sparaliżował jej ciała, lecz umysł.
Na tym zakończył się dzisiejszy sen blondyna … zastanawiał się, jaki będzie ciąg dalszy tej historii.
**
Zamknęła oczy, próbując niestannie usnąć. Mimo wielkiego zmęczenia ona bała się usnąć; nic jej ten sen nie da, jeśli znów nawiedzi ją ten sam koszmar. On sprawi, że nad ranem nie wstanie wypoczęta, lecz przeciwnie. Z drugiej strony jednak, ciekawiło ją, jakie będą dalsze koleje losu. Ponownie otworzyła ciężkie oczy, które po krótkiej chwili same się zamknęły, a ona odpłynęła w krainy snów.
Pobiegła w stronę blondyna. Wyciągnął w jej stronę ręce, chcąc ją uchronić przed najgorszym. Spojrzała na jego twarz; wyraźnie można było na niej zobaczyć przerażenie, ale także i troskę. Nie emanowała już dziwnym spokojem, jak zawsze. Ich dystans znacznie się zmniejszał, aż w końcu wpadła w ramiona młodzieńca.
-Draco…- szepnęła cichutko, mocno się do niego tuląc. Była przerażona.
 -Csii, spokojnie, Hermiono. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz… - powiedział, a ziemia pod nimi się zapadła. Słychać było tylko ich krzyki i trzaski gałęzi leżących wcześniej na glebie, wraz z odgłosem spadającej ziemi obijającej się o siebie nawzajem.
**
Obudziła się, prędko zmieniając pozycję z leżącej na siedzącą. Nie znajdowała się już w swoim łóżku, tak jak po każdym przybudzeniu, ale o dziwo… w łóżku szpitalnym w Hogwarcie. Co się stało? Wiele pytań plątało jej się po głowie bez odpowiedzi. Wciąż nie miała pojęcia co się dzieje. Złapała się za głowę, ponieważ czuła niesamowity ból, nie wiedząc, skąd on pochodzi.
-Zobaczcie! – usłyszała zdruzgotany głos Ginny –Hermiona? Hermiona!
Hermiona odwróciła się w stronę dziewczyny, a ta mocno ją objęła. Trzymała ją mocno w swoich ramionach. Brązowowłosa słyszała, jak oddech Ginny jest płytki i nierówny.
-Ale… co tu się dzieje? Co tu się stało? – Zapytała, nie będąc zorientowaną w dziwnej sytuacji, jaka nastąpiła. Pragnęła w tej chwili odpowiedzi na wszystkie pytania, jakie kłębiły jej się w głowie, a było ich niestety dużo,
-Hermiono, dostałaś jakimś paskudnym zaklęciem…- zaczął Harry. Hermiona dopiero zorientowała się, że oprócz Ginny jest ktoś jeszcze.
-i zapadłaś w śpiączkę – dokończył Ronald.
Hermiona powoli wyrwała się z objęć Ginny, a jej miejsce zajęli chłopcy, jeszcze mocniej przytulając dziewczynę. Harry zaczął gładzić włosy dziewczyny.
-Jak się czujesz? –Zapytał Harry, głosem pełnym troski. Widać było, po jego oczach, że bardzo się martwił. Ale czym? Co się stało?
-Marnie. –Odpowiedziała Hermiona, a jej odpowiedź nie mijała się z prawdą. Bolała ją nie tylko głowa, ale i większość części ciała. Dziewczyna widocznie w śnie nie czuła tylko emocji, ale ból fizyczny także ją dosięgnął.
-Promień zaklęcia się odbił. – Zaczęła opowiadać Ginny, patrząc prosto w brązowe oczy Gryfonki. – I trafił jeszcze kogoś.
-Kogo? – zapytała Hermiona, czując, jakby niewidzialna siła energii ją drgnęła.
Odpowiedziała jej cisza. Czuła na sobie wzrok wszystkich znajdujących się w Sali. Hermiona zaczęła czuć rozdrażnienie. Odsunęła od siebie Rona i Harrego i spojrzała na nich z wyrzutem. Oczekiwała tylu odpowiedzi, a oni tymczasem z tą jedną jedyną odpowiedzą zwlekają ile mogą. Zaczęła rozglądać się po Sali i odpowiedź sama przyszła.
-Mnie. – Powiedział stanowczo Draco. – Byliśmy koło biblioteki. Stałem koło Ciebie i zaklęcie trafiło we mnie. – Wytłumaczył prędko, patrząc w jej oczy.
Hermiona otworzyła buzię, a jej usta wykrzywiły się w literę „o” ze zdziwienia. Jej wzrok pełen pretensji powędrował do jej przyjaciół mimo, że nie byli niczemu winni. Była zła na los, że ją tak urządził.
-Zapadliśmy w śpiączkę, podczas której męczyły nas koszmary – zaczął po raz drugi tłumaczyć sytuacje Draco – w takim stanie znaleźli nas jacyś Krukoni i zawołali panią Pomfrey, która dotychczas się nami opiekowała. Byliśmy tu 2 tygodnie. Obudziłem się dziesięć minut przed Tobą.
-7 minut – poprawił Ron, patrząc na zegarek, na co Ginny przewróciła oczami.
-Ten sen… brałeś w nim udział – zaczęła niepewnie Hermiona.
-Ty w moim też.
-Uratowałeś mnie…
-To nie ja Granger –podobnie jak ona wyskoczył z łóżka – to twoja wyobraźnia.
Na twarzy Hermiony pojawiły się dwa, wielkie rumieńce złości. Wzięła wielką, białą poduszkę, która jeszcze parę sekund wcześniej leżała na jej łóżku i uderzyła nią twarz Dracona, który wydał się z siebie dziwny dźwięk, jakby pisk. Nie pozostał jej dłużny, biorąc z niej przykład także wziął poduszkę i mocno uderzył Gryfonkę. Na tyle mocno, że z jego poduszki wyleciał puch, a włosy Hermiony stanęły pionowo. Dziewczyna po raz drugi chciała uderzyć ślizgona, więc wzięła ogromny rozmach i przypadkowo trąciła poduszką Ginny. Wszyscy się zaśmiali. Atmosfera się rozładowała.
-Mogę brać udział w snach z Tobą w roli głównej, ale jeśli to nie są koszmary.  – powiedział cicho, biorąc jej dłoń i ściskając mocno.  Powoli przybliżali się, patrząc sobie w oczy, po czym złączyli usta w głębokim, pełnym emocji pocałunku.
-Nie przy mnie. – Skrzywiła się Ginny z Harrym, na co oboje się zaśmiali i przytulili.
A Ronald?
Założył ręce na piersi, odwrócił się na pięcie, po czym krzyknął głośno:

-Lavender! Gdzie jesteś?