Miłego czytania.
I znów ten sen.
Jest przerażona. Była
świadoma, jak za jej ciałem przemieszczały się przeraźliwe duchy, wydające z
siebie okropne dźwięki i świsty, zwalniając i przyśpieszając swoje płynne
ruchy, jakby pokonywały niewidzialne przeszkody, a ich głowy zwracały się raz
po raz w stronę przerażonej Hermiony. Ziemia za nią zaczęła zapadać, tworząc
wielki, aczkolwiek cienki kanion, który przedzielał dwie strony; na jednej
znajdowały się duchy, które za wszelką cenę chcą dorwać ciało bezbronnej
dziewczyny, z drugiej strony natomiast znajduje się Hermiona i stojący przed
nią właściciel blond włosów. Ziemia powoli dalej się zapadała tworząc coraz
większe koryto, a Hermiona dalej stała, nie bardzo wiedząc co w tej chwili
zrobić. Bała się bardzo osobnika
stojącego przed nią, ale także nie chciała spaść w otchłań znajdującą się tuż
za nią. W jednej chwili podjęła ostateczną decyzję…
Hermiona się obudziła, a na całym jej ciele widzieć można było
kropelki potu. Przetarła czoło ściereczką, znajdującą się na etażerce obok;
każdej nocy bowiem, koszmar ten męczył ją dosadnie. Sprawiał, że brązowowłosa
budziła się pełna lęku o przyszłe jutro. Z każdym nastającym nowym dniem, gdy
Hermiona otwierała swoje oczy, powoli uzmysłowiała sobie, że po każdym śnie
dowiadywała się czegoś nowego; tak jakby jeden ten koszmar był kontynuacją
poprzedniego. Przestraszyła się jednak, jaki finał będzie tej historii.
**
Obudził się cały mokry. Ten koszmar męczył go każdej nocy,
gdy popadał w sen. Żaden eliksir, żadna magia nie pomagały. Myślał, że nie ma
już dla niego ratunku. Dzisiaj śniła mu się kolejna część tej nocnej opowieści,
w której brał udział jako główny bohater. Usiadł na łóżku i usiłował
przypomnieć sobie kolejne sceny tego koszmaru…
Stał, nie mając
kontroli nad swoim ciałem. Czuł wszystko – przerażenie, strach … czuł, że za
jego plecami kryje się zło, którego nie jest w stanie pokonać. Słyszał świsty
za sobą oraz ciche pojękiwania jakiejś dziewczyny. Chciał się odwrócić, lecz
nie był w stanie, nie potrafił. Coś sprawiło, że stał jak kamień i mimo
szczerych chęci nie potrafił pomóc. Nagle, wszystkie kajdany jakby opuściły
jego ciało i znów jego sprawność powróciła. Prędko się odwrócił mając na celu
ratować istotę stojącą za nim, jednak już gdy to zrobił na jego twarzy
wystąpiło zdziwienie i znów jego ciało całe zdrętwiało. Dziewczyna ruszyła w
jego kierunku biegnąc, a on wyciągnął ręce w jej stronę. Na jej twarzy widać
było szczere przerażenie, wiedział także że nie myśli w tej chwili racjonalnie;
strach, w przeciwieństwie do niego nie sparaliżował jej ciała, lecz umysł.
Na tym zakończył się dzisiejszy sen blondyna … zastanawiał
się, jaki będzie ciąg dalszy tej historii.
**
Zamknęła oczy, próbując niestannie usnąć. Mimo wielkiego
zmęczenia ona bała się usnąć; nic jej ten sen nie da, jeśli znów nawiedzi ją
ten sam koszmar. On sprawi, że nad ranem nie wstanie wypoczęta, lecz
przeciwnie. Z drugiej strony jednak, ciekawiło ją, jakie będą dalsze koleje
losu. Ponownie otworzyła ciężkie oczy, które po krótkiej chwili same się
zamknęły, a ona odpłynęła w krainy snów.
Pobiegła w stronę
blondyna. Wyciągnął w jej stronę ręce, chcąc ją uchronić przed najgorszym.
Spojrzała na jego twarz; wyraźnie można było na niej zobaczyć przerażenie, ale
także i troskę. Nie emanowała już dziwnym spokojem, jak zawsze. Ich dystans
znacznie się zmniejszał, aż w końcu wpadła w ramiona młodzieńca.
-Draco…- szepnęła
cichutko, mocno się do niego tuląc. Była przerażona.
-Csii, spokojnie, Hermiono. Wszystko będzie
dobrze, zobaczysz… - powiedział, a ziemia pod nimi się zapadła. Słychać było
tylko ich krzyki i trzaski gałęzi leżących wcześniej na glebie, wraz z odgłosem
spadającej ziemi obijającej się o siebie nawzajem.
**
Obudziła się, prędko zmieniając pozycję z leżącej na
siedzącą. Nie znajdowała się już w swoim łóżku, tak jak po każdym przybudzeniu,
ale o dziwo… w łóżku szpitalnym w Hogwarcie. Co się stało? Wiele pytań plątało
jej się po głowie bez odpowiedzi. Wciąż nie miała pojęcia co się dzieje.
Złapała się za głowę, ponieważ czuła niesamowity ból, nie wiedząc, skąd on
pochodzi.
-Zobaczcie! – usłyszała zdruzgotany głos Ginny –Hermiona?
Hermiona!
Hermiona odwróciła się w stronę dziewczyny, a ta mocno ją
objęła. Trzymała ją mocno w swoich ramionach. Brązowowłosa słyszała, jak oddech
Ginny jest płytki i nierówny.
-Ale… co tu się dzieje? Co tu się stało? – Zapytała, nie
będąc zorientowaną w dziwnej sytuacji, jaka nastąpiła. Pragnęła w tej chwili
odpowiedzi na wszystkie pytania, jakie kłębiły jej się w głowie, a było ich
niestety dużo,
-Hermiono, dostałaś jakimś paskudnym zaklęciem…- zaczął
Harry. Hermiona dopiero zorientowała się, że oprócz Ginny jest ktoś jeszcze.
-i zapadłaś w śpiączkę – dokończył Ronald.
Hermiona powoli wyrwała się z objęć Ginny, a jej miejsce
zajęli chłopcy, jeszcze mocniej przytulając dziewczynę. Harry zaczął gładzić
włosy dziewczyny.
-Jak się czujesz? –Zapytał Harry, głosem pełnym troski.
Widać było, po jego oczach, że bardzo się martwił. Ale czym? Co się stało?
-Marnie. –Odpowiedziała Hermiona, a jej odpowiedź nie mijała
się z prawdą. Bolała ją nie tylko głowa, ale i większość części ciała.
Dziewczyna widocznie w śnie nie czuła tylko emocji, ale ból fizyczny także ją
dosięgnął.
-Promień zaklęcia się odbił. – Zaczęła opowiadać Ginny,
patrząc prosto w brązowe oczy Gryfonki. – I trafił jeszcze kogoś.
-Kogo? – zapytała Hermiona, czując, jakby niewidzialna siła
energii ją drgnęła.
Odpowiedziała jej cisza. Czuła na sobie wzrok wszystkich
znajdujących się w Sali. Hermiona zaczęła czuć rozdrażnienie. Odsunęła od
siebie Rona i Harrego i spojrzała na nich z wyrzutem. Oczekiwała tylu
odpowiedzi, a oni tymczasem z tą jedną jedyną odpowiedzą zwlekają ile mogą.
Zaczęła rozglądać się po Sali i odpowiedź sama przyszła.
-Mnie. – Powiedział stanowczo Draco. – Byliśmy koło
biblioteki. Stałem koło Ciebie i zaklęcie trafiło we mnie. – Wytłumaczył
prędko, patrząc w jej oczy.
Hermiona otworzyła buzię, a jej usta wykrzywiły się w literę
„o” ze zdziwienia. Jej wzrok pełen pretensji powędrował do jej przyjaciół mimo,
że nie byli niczemu winni. Była zła na los, że ją tak urządził.
-Zapadliśmy w śpiączkę, podczas której męczyły nas koszmary
– zaczął po raz drugi tłumaczyć sytuacje Draco – w takim stanie znaleźli nas
jacyś Krukoni i zawołali panią Pomfrey, która dotychczas się nami opiekowała.
Byliśmy tu 2 tygodnie. Obudziłem się dziesięć minut przed Tobą.
-7 minut – poprawił Ron, patrząc na zegarek, na co Ginny
przewróciła oczami.
-Ten sen… brałeś w nim udział – zaczęła niepewnie Hermiona.
-Ty w moim też.
-Uratowałeś mnie…
-To nie ja Granger –podobnie jak ona wyskoczył z łóżka – to
twoja wyobraźnia.
Na twarzy Hermiony pojawiły się dwa, wielkie rumieńce
złości. Wzięła wielką, białą poduszkę, która jeszcze parę sekund wcześniej
leżała na jej łóżku i uderzyła nią twarz Dracona, który wydał się z siebie
dziwny dźwięk, jakby pisk. Nie pozostał jej dłużny, biorąc z niej przykład
także wziął poduszkę i mocno uderzył Gryfonkę. Na tyle mocno, że z jego
poduszki wyleciał puch, a włosy Hermiony stanęły pionowo. Dziewczyna po raz
drugi chciała uderzyć ślizgona, więc wzięła ogromny rozmach i przypadkowo
trąciła poduszką Ginny. Wszyscy się zaśmiali. Atmosfera się rozładowała.
-Mogę brać udział w snach z Tobą w roli głównej, ale jeśli
to nie są koszmary. – powiedział cicho, biorąc
jej dłoń i ściskając mocno. Powoli
przybliżali się, patrząc sobie w oczy, po czym złączyli usta w głębokim, pełnym
emocji pocałunku.
-Nie przy mnie. – Skrzywiła się Ginny z Harrym, na co oboje
się zaśmiali i przytulili.
A Ronald?
Założył ręce na piersi, odwrócił się na pięcie, po czym
krzyknął głośno:
-Lavender! Gdzie jesteś?